Muszę przyznać, że już od progu w tym domu po prostu czuje się świetną atmosferę. Miło mi, że oprócz gospodarzy - Roberta i jego żony Moniki - będą miała okazję porozmawiać z teściami mistrza: panią Czesławą i Ludwikiem Rolewiczami. To piękne miejsce na dom znalazł teść Roberta Sowy - architekt, który wiele lat temu oprócz obowiązków zawodowych w wojsku został też koordynatorem technicznym spółdzielni domków rodzinnych na tym terenie. Spółdzielnia nabyła teren, a następnie projekty domów szeregowych i jednorodzinnych. Projekty zostały kupione w firmie Murator przy ul. Bałtyckiej i były to projekty w stylu retro. Zadaniem władz spółdzielni było zorganizowanie i przeprowadzenie pełnej infrastruktury, a każdy mieszkaniec osiedla budował dom sam.
Były to trudne czasy, ponieważ nie było jeszcze wielu firm prywatnych, tylko duże przedsiębiorstwa budowlane i większość z nas korzystała z poleconych fachowców. Teść często jeździł pod „pośredniak" i przywoził chętnych do pracy ludzi, często podających się za kwalifikowanych robotników. Już na miejscu okazywało się, że z tą fachowością jest różnie, a podstawowy kłopot - to, że już po godzinie panowie byli mocno zawiani. Jak to robili i co pili, nawet nie chcę pomyśleć, ale na pewno to były tzw. wynalazki. Budowę zaczęliśmy od ogrodzenia, ponieważ ciągle zdarzały się kradzieże. Następnie rozpoczęły się dyżury. Był nawet wyszkolony pies, który skutecznie obezwładnił w czasie budowy kilkunastu chętnych, sięgających nie po swoje.
Mimo wielu trudności budowa rozwijała się pomyślnie. Spółdzielnia nawiązała współpracę z Zakładem Stolarki Okiennej w Grabowie i tam zamówiła wszystkie okna w stylu retro. Drzwi zamawialiśmy w Stolarce Wołomin. Szczęśliwie, z upływem czasu (budowa domu trwała prawie sześć lat) na rynku pojawiły się prywatne firmy i trzeba przyznać, że jakość ich usług była dobra. Niestety, w trakcie budowy zastał nas stan wojenny i dużym problemem zaczęły być dostawy materiałów, a nawet tak prozaiczne, ale bardzo ważne, jak zaopatrzenie ekip w żywność.
Pan Ludwik kupował konserwy oraz podroby i gotowano - jak to się mówi - coś z niczego. Oj, to były czasy! Dziś jest pieniądz, to jest towar. Wtedy posiadanie gotówki nie zawsze załatwiało sprawę. Trzeba było wiedzieć, do kogo zadzwonić i umówić się „z tym, co wie i ma". Powszechnie mówiło się w każdej sytuacji: zdobyłem, załatwiłem itp., zwyczajnie i często przepłacając. Pan Ludwik z żoną Czesią pierwsi wprowadzili się do tego domu, a Robert z Moniką i małą córką Madzią nadal mieszkali w Warszawie.
Robimy przerwę w naszej miłej rozmowie, bo Pani Czesia zaprasza nas na obiad. Mistrz Robert dziś nie wchodził do kuchni. Jaki zapach, a na stole małe gotowane ziemniaczki z koperkiem, polędwica wołowa z pieprzem i coś, czego nie mogę rozpoznać w smaku, ale pyszne. Po namowach pani Czesia zdradza, że to grasica z grzybkami w śmietanowo-ziołowym sosie. Do tego miks sałat z oliwką. Nie zabrakło też kieliszeczka domowej nalewki z aronii. Muszę przyznać, że jestem pod wielkim urokiem domowników- ciepli, cudowni ludzie. A jedzonko - powiem krótko: niebo w gębie! Dosyć lenistwa. Wracamy do rozmowy.
Robert i Monika po raz pierwszy sprowadzili się do domu jednej wiosny, mając na uwadze, że świeże powietrze i wsparcie dziadków w opiece nad małą Madzią bardzo im się przydadzą. Od razu poczuli się tu dobrze i już w następnym roku wyprowadzili się na stałe z Warszawy.
Z latami pan Ludwik modernizował projekt i dom bardzo się zmienił. W salonie jest kominek jego projektu z elektrycznym wkładem, przy którym w zimne dni chętnie wszyscy zasiadają. Zmieniony został także system ogrzewania: jest kocioł gazowy Buderus, który elektronicznie reguluje temperaturę w zależności od tej panującej na zewnątrz. Również część okien wymieniono na nowoczesne z podwójnymi szybami, a na poddaszu są okna Veluksa. W salonie natomiast znajdują się okna z szybami pancernymi firmy Las z Mazur.
Pan Ludwik pokazał mi różne swoje projekty sprzed lat. To wszystko było robione ręcznie, aż łza się kręci w oku, bo jego zdaniem dziś to nie projektowanie, tylko animowanie w komputerze. Robert zaprasza do swojej pięknej kuchni. Tu mam okazję na chwilę rozmowy.
Gdzie najbardziej lubisz przebywać w domu?
Lubię naszą bibliotekę na poddaszu, gdzie też mieści się studio komputerowe naszej córki, i w którym oczywiście zbyt długo przebywa. Bardzo też lubię nasze łazienki. Są w stylu Almi Decor. Ładne i wygodne.
A jak już znajdziesz czas na spotkanie z przyjaciółmi, to...?
Bardzo lubię gości. Wtedy gotuję coś specjalnego, ale smacznego i prostego, bo nie znoszę zadęcia. Cieszy mnie gwar w domu. Latem, jak tylko czas pozwala, robimy grilla - spędzając czas smacznie i miło w ogrodzie.
Robert, jesteś pogodnym i bardzo energicznym człowiekiem i ciągle podejmujesz nowe wyzwania. Planujesz otwarcie własnej restauracji - powiedz nam o tym kilka zdań.
Tak, to prawda. Znalazłem miejsce na własną restaurację, gdzie będę miał możliwość goszczenia znajomych i przyjaciół. Wspólnie będziemy tworzyć tam menu. Mam nadzieję, że już na wiosnę będę mógł zaprosić również czytelników „Forum".
Dziękuję za zaproszenie. A z okazji Nowego Roku - dużo, dużo zdrowia dla ciebie i całej sympatycznej rodziny.
Dziękuję i wzajemnie, czytelnikom „Forum" życzę wszystkiego pogodnego i smacznego przez cały rok.
LIDIA DRABAREK
redakcja@okna-forum.pl