Treny w sukniach snuły się za swoimi właścicielkami, skrzyła się biżuteria, a gwiazdy po prostu nie mogły uwolnić się od fleszy fotoreporterów. Nic dziwnego, bo przecież to, co piękne, trzeba uwieczniać. Zebranych na widowni gości przywitał niekonwencjonalny duet prowadzących Katarzyna Pakosińska i Piotr Polk. Od razu zrobiło się wesoło, a najgłośniej śmiała się oczywiście Pakosińska.
W tym roku już po raz ósmy Róże Gali trafiły w odpowiednie ręce. Statuetki dla laureatów wykonane zostaty w pracowni jubilerskiej firmy Apart. Nagrodę w kategorii film dostał Maciej Stuhr za rolę Łazowskiego w „Mistyfikacji". „Jeżeli ja dostaję Różę Gali, to mam nadzieję, że Wojciech Smarzowski wkrótce będzie beatyfikowany" - zażartował aktor.
Inną Różą została obdarowana Małgorzata Niezabitowska, która sagą rodzinną pt. „Składana wanna" rozkochała czytelników i przez którą o mały włos nie rozstała się z mężem. „Miłosna, skończ tę książkę wreszcie, bo się z tobą rozwiodę" - powiedział mąż pisarki Tomasz Tomaszewski. „I skończyłam, ale już zaczynam kolejną" - dodała figlarnie laureatka.
Galowy wieczór uświetniły występy muzyczne Jozefa Holly'ego, Patrycji Markowskiej i grupy Ira. Bankiet z kolei zdecydowanie zdominował Robert Sowa, a konkretnie potrawy, które przygotował. Metrowy pieczony łosoś w sosie chrzanowym na pewno przejdzie do historii warszawskich imprez.
Na zakończenie wieczoru goście zostali zaproszeni do klubu Sketch, gdzie już w mniej oficjalnej atmosferze wirowali na parkiecie do godzin... skandalicznie późnych jak na środek tygodnia.