Kiedy zaczyna opowiadać o swojej pracy, u słuchaczy automatycznie włączają się kubki smakowe. Przed oczami pojawiają się pachnące dania. Pan Robert, kucharz z wyboru, mistrz kulinarny, swój zawód traktuje jak hobby. Karierę zaczynał w rodzinnym Krakowie. Potem swój kunszt doskonalił w renomowanych restauracjach, m.in. w Austrii. Przez jakiś czas był kucharzem piłkarskiej reprezentacji Polski. Gdy został szefem warszawskiego hotelu Jan III Sobieski nie uznał, że o gotowaniu wie wszystko. Nadal jeździł na szkolenia. I te krajowe. I zagraniczne.
Dziś z radością uczy innych. Bierze udział w licznych przedsięwzięciach medialnych. Gotuje z zaproszonymi osobami w kąciku kulinarnym „Dzień Dobry TVN”. Od marca 2009 roku prowadzi cykl porad kulinarnych w Radiu ZET – „Przyprawy i potrawy Roberta Sowy”.
Gdy jakiś czas temu przestał być szefem kuchni hotelu Jan III Sobieski, podawano tę wiadomość jak sensację. Ale żadnej sensacji nie było. – Ta praca kolidowała z innymi moimi obowiązkami, związanymi z częstymi wyjazdami. Dlatego rozwiązałem umowę z hotelem, z którym jestem związany przez 17 lat. Teraz współpracuję z nimi jako „Studio Kulinarne Roberta Sowy”. Nadal tworzę menu dla hotelu wspólnie z szefem kuchni - mówi.
- Żyję jak na karuzeli, dzisiaj jestem tu, jutro tam – dodaje. - Dotychczas nie miałem czasu na wakacje, nie zauważyłem jak moja 13-letnia córka Magda dorasta. Mam nadzieję, że teraz choć trochę się to zmieni.
Ale Robert Sowa nie skarży się na nadmiar obowiązków. A rodzina pogodziła się z jego częstą nieobecnością i mocno napiętym grafikiem. Po prostu ich życie wygląda właśnie tak. Pan Robert z żoną Moniką, córką Magdą, teściami i dwoma kotami mieszkają w podwarszawskiej Zielonce. Dom jest na tyle duży, że każdy ma swoją prywatną przestrzeń. Jasna, przestronna kuchnia, połączona z jadalnią, to efekt projektu teścia, architekta i pomysłów pana Roberta. Są z niej dumni. Nowoczesne, funkcjonalne rozwiązania dają poczucie komfortu, zarówno podczas przyjmowania gości, jak i biesiadowania przy dużym stole w rodzinnym gronie.
- Na pokazach ludzie oczekują ode mnie oryginalnych potraw, jakich nie znają. Takie im gotuję, ale potem, w domu mam ochotę na kapustę z kminkiem i schabowego – mówi mistrz. - Mamy słowiański temperament kulinarny, lubimy pofantazjować w kuchni. Prawdą jest też że jesteśmy przywiązani do tradycyjnych smaków. Takie pan Robert wyniósł z rodzinnego domu, pomagając wraz z braćmi mamie w gotowaniu.
Tym, co wie, stara się podzielić z jak największą ilością ludzi. Dlatego pisze książki kulinarne. Niedawno ukazała się kolejna: „W poszukiwaniu smaku doskonałego”. – Wiem, że jako kucharz będę tych smaków poszukiwał do końca życia – mówi. I cieszy go, że przed nim jeszcze wiele nieodkrytych krain pełnych nowych smaków, zapachów…
Tymczasem realizuje swój najnowszy projekt. Szuka odpowiedniego miejsca w centrum Warszawy, gdzie otworzy swoją autorską restaurację. Pomysł jest taki, że to goście wspólnie z nim będą tworzyć menu i klimat tego miejsca. - Jeśli coś nie będzie smakowało, zmienimy. Jak ktoś przyjedzie z nowym pomysłem, usiądziemy, porozmawiamy i ugotujemy – opowiada. Zapewnia, że zadba o odpowiedni poziom obsługi. Bo jako „weteran” branży restauracyjnej, ubolewa nad niekompetencją serwisu w stołecznych restauracjach.
- Przestał być u nas ceniony zawód kelnera. Dziś młodych ludzi nie uczy się zawodu. Teraz kelnerami są przeważnie studenci, którzy sobie w ten sposób dorabiają. Tylko inteligencja kelnera sprawia, że dobrze nas obsłuży. Dziś nikt nie podchodzi do gościa i nie pyta: „Jak się Pan dzisiaj czuje?”. Nie mówię o „takich drobiazgach”, z której strony obsługiwać gościa, co powinni wiedzieć o potrawach, które są wymienione w karcie…
Osiągnął sukces. Zdobył popularność. I poznał gorzki jej smak. – Jesteśmy, niestety, dość zawistnym narodem, nie lubimy, jak komuś dobrze się układa. Kiedyś mój kolega Olaf Lubaszenko powiedział mi: „Pamiętaj, że miarą twojej popularności będzie ilość wrogów”. To się sprawdza. Ale niczego nie żałuję. Funkcjonuję w show biznesie na takich zasadach, jakie sam sobie ustaliłem. Mówiąc o pracy nie dorabiam ideologii, nie kłamię.
Rozmawiała: Anna Binkowska