Zaproponowałem, aby dołączył do naszej ekipy na stałe. Czy warto było zatrudnić przy kadrze zawodowego kucharza? Warto. Kiedy reprezentacja rozgrywała ważne spotkania w krajach takich jak Anglia, nie było żadnego problemu z odpowiednim wyborem menu. Ale gdy jesienią 1998 roku mieliśmy lecieć do Burgas, poprosiłem Roberta o pomoc. Na miejscu wszystko poustawiał, mówił bułgarskim kucharzom, co mają robić, a ci go słuchali z otwartymi ustami. Nasza współpraca zaczęła się dobrze, bo od dobrego wyniku (Polacy wygrali 3:0) i później już tak było zawsze. Najbardziej lubiłem przyrządzane przez niego spaghetti i potrawy z ryb. Robert robił także świetne śliwki na gorąco z lodami – ulubiony deser kilku piłkarzy.