Robert zawsze dokładnie wiedział, co ma robić i świetnie się ze swojej roli wywiązywał. Do każdego wyjazdu był bardzo dobrze przygotowany. Do operacji „Mundial w Korei” również. Chociaż akurat w tym przypadku trochę przeliczył się z ilością produktów, które zabrał z Polski. Ale nie tylko on, również my wszyscy spodziewaliśmy się, że zostaniemy tam dłużej, nie tylko na trzy mecze grupowe. Trudno, nie udało się. Przez nas Robert musiał sporą część zapasów zostawić na miejscu.
Do dzisiaj utrzymujemy bliski, serdeczny kontakt. Niemal wszyscy, którzy byli wówczas w kadrze, bardzo się ze sobą zżyli. Można powiedzieć, że wygrane eliminacje do mistrzostw świata oraz sam Mundial mocno nas ze sobą związały. Nawet jeśli wszystko inne przeminęło – przyjaźń pozostała...