Idea domowej restauracji jest więc bardzo prosta. Goście płacą za smaczne jedzenie i niepowtarzalną atmosferę, a osoby przygotowujące kolację mają okazję zaprezentować swoje kulinarne umiejętności. Takie kluby kolacyjne lub też antyrestauracje, stały się w ostatnich latach bardzo popularne, przede wszystkim w związku z modą na slow food. W Europie jednodniowe restauracje można znaleźć w prawie każdej stolicy, a w szczególności w Wielkiej Brytanii. Zapowiedzi o organizowanych spotkaniach rozchodzą się „pocztą pantoflową”, publikowane są na blogach i w Facebooku.
Zdaniem Roberta tego typu miejsca są ciekawym sposobem spędzenia wolnego czasu, ale także konkurencją dla restauracji. Należy również pamiętać, że to swoista kulinarna szara strefa. Właściciele nie prowadzą bowiem działalności gospodarczej, nie mają obowiązku posiadania zgody Sanepidu i innych instytucji.